Kilka przemyśleń macierzyńskich chodzi mi po głowie, ale chyba muszą dojrzeć, żebym mogła je wyłożyć.
Dziś więc krótki raport z naszej codzienności, ku pamięci.
Mela rośnie jak na drożdżach.
Wagowo podczas ostatniego ważenia była na 10tym centylu, co oznacza, że i tak podskoczyła, bo po zapaleniu płuc była 3-10. W 14 dni przybrała 0,5 kg więc serce i cycek się radują :)
Mocno nadrabia za to wzrostem - nie wiem jak tam w centymetrach, ale jest sporo dłuższa niż większość dzieci w Jej wieku.
Ma dziewczyna niecałe 4,5 miesiąca i od kilku tygodni zakładam jej ciuszki z informacją "6 miesięcy" na metce.
Meśka jest dzieckiem bardzo pogodnym i rozgadanym.
Gaworzy, że aż chuczy :)
Marudząc woła mnie i narzeka zwrotem: "Me me me me", więc oczywiście jestem wniebowzięta, że dziecie niebawem powie "mama" ;)) [mniejsza z tym, że to niemożliwe jest, ale co tam ;) ]
Marudząc woła mnie i narzeka zwrotem: "Me me me me", więc oczywiście jestem wniebowzięta, że dziecie niebawem powie "mama" ;)) [mniejsza z tym, że to niemożliwe jest, ale co tam ;) ]
Śmieje się w głos już od bardzo dawna. Ma przy tym taki śmieszny chichot, jak taki stary bezzębny człowiek:
"hyy hyy hyyyyy" ;))
Codziennie zasypia ok 20, elegancko, po kąpieli.
Karmienie przez sen 23:00, po czym koło 4:00 sapaniem dopomina się o swoje i śpi dalej.
(wcześniej przesypiała noce od 20:00 do 6:00, ale zaczęłam Ją karmić podczas zapalenia płuc i już tak zostało).
Po zapaleniu została nam pamiątka w postaci pokasływania.
Odtrąbiłam już 3 lekarzy i każdy z nich twierdzi, że mam dać spokój, bo dziecko po zapaleniu płuc może pokasływać nawet i pół roku.
Osłuchana i obejrzana zewsząd.
Jeden z lekarzy, wydawał się być całkiem sensowny, stwierdził, że być może wcale nie było zapalenia płuc, a zaraziła się infekcją od chorego wtedy taty, a że jest na piersi, to przeszła ją bardzo łagodnie.
Nie zmienia to faktu, że i tak się martwię.
Wstrzymałam się z drugą turą szczepień.
Ostatnim hitem jest ssanie stóp.
Mela niczym Mort z "Pingwinów z Madagaskaru" wielbi stopy ;)
Pani neonatolog była zachwycona, że dziecko tak szybko ogarnia te stopy (już jakiś czas temu).
Pięknie chwyta zabawki i oczywiście szybkim ruchem posuwistym ładuje je do paszczęki.
W tych tematach mamy progres vs rówieśnicy.
Niestety, mamy również ostry regres jeśli chodzi i podnoszenie głowy z leżenia na brzusku oraz o skracanie jednej ze stron ciała (jednym słowem jest dziewczyna wygięta na jeden bok).
Wyhaczyła to nasza pani pediatra, neonatolog potwierdził i chodzimy na rehabilitację.
Trafiliśmy na niepłodną panią rehabilitantkę- przyznała się, kiedy powiedziłałam jej o IVF (musiałam powiedzieć o lekach przyjmowanych w ciąży, bo ponoć one mogą być powodem zaburzeń ruchowych u Młodej). Także pierwsze spotkanie w 1/3 przegadałyśmy o IVF i niepłodności właśnie.
Nową codzienność ogarniamy całkiem nieźle.
Narzuciłam sobie spore tempo - staram się ogarniać dom, robić obiadki, latać na rynek po eko żarcie i być super mamą.
Mam takie zakwasy, że codziennie witam dzień radosnym "o ja pierdolę, moje stawy, auć".
I włączam motorek, zasuwając aż do wieczora.
W sierpniu planujemy tydzień nad morzem i tydzień w agroturystyce na Mazurach.
Nie mogę się doczekać.
Szczególnie tego, żebyśmy mogli spędzić czas sami w trójkę, bo boję się troszkę o moje małżeńskie relacje w tym całym zachwycie macierzyństwem.
Sprawy się trochę komplikują, bo ja jestem na maksa pochłonięta macierzyństwem a S. pracą na dwa etaty, więc szczerze mówiąc troszkę się rozmijamy. No i libido zerowe, chyba przez karmienie piersią..
Jestem już fajną mamą. Teraz czas zadbać o to, żeby być fajną żoną.
Ale to już temat na osobny post.
Na koniec dodam, że cieszę się w tym całym ambarasie, że nie mam czasu włączać TV, bo jak słucham tej całej dyskusji o IVF to na prawdę, nie wiem czy się śmiać czy płakać.
I wcale nie klaszczę uszami na wieść o podpisanej wczoraj ustawie o IVF.
A dlaczego, to może odważę się napisać kiedyś, kiedyś.
Dni tak szybko uciekają.
Nie mogę się nadziwić jak Ona szybko rośnie.
Cieszę się, że zaliczamy kolejne szczeble rozwoju, ale czasami chciałabym zatrzymać czas, żeby Ona na zawsze została moim malutkim dzidziusiem.